- Co to do cholery ma znaczyć?! - krzyknęłam do chłopaków, inna reakcja byłaby nadzwyczajna. Rozejrzałam się po altanie, której widok przyprawił mnie o niezły atak serca. W środku drewnianej kopuły znajdował się okrągły stół a na nim stosy map, planów miasta, zapisków i dokumentów nawet sprzed pięciu lat. Na jasnobrązowym parkiecie porozrzucana była broń różnego kalibru i rozmiaru. Sama nie wiem co było w tym wszystkim najstraszniejsze - mnóstwo broni czy też map, na których zaznaczone były liczne magazyny, siedziby albo nawet pojedyncze domy. Słysząc moje krzyki czwórka chłopaków bardzo szybko przyszła do ogrodu. Byli w szoku większym niż ja sama.
- Który z was to tutaj zostawił, idioci?! - James wrzeszczał na chłopaków, którzy stali wgapieni w ziemię.
- Nie zapominaj, że razem tu pracowaliśmy i wszyscy opuściliśmy altanę. Nie zwalaj winy na żadnego. - Logan podszedł do mojego brata i chwycił go za ramię. - Musimy zrobić z tym porządek, ona nie może się o tym dowiedzieć. - chłopacy przytaknęli i zaczęli zbierać papiery i broń.
- O czym mam nie wiedzieć? Może planujecie kogoś zabić, hm? Nie zdziwiłabym się. - wzięłam do ręki pistolet i rzuciłam nim w stół. - Co się z tobą, kurwa dzieje? Zmieniłeś się, nie wiem gdzie jest teraz mój James, ale ten tutaj to na pewno nie on. - spojrzałam bratu głęboko w jego brązowe tęczówki. Zaszkliły się.
- To trudniejsze niż ci się wydaje, Lily. Nie mogę ci powiedzieć. - spuścił głowę.
- Nie chcę się o tym dowiedzieć po czasie, James. - podeszłam do niego i złapałam za rękę. - Powiedz mi o wszystkim.
- Nie, Lily. Nie teraz.
- A kiedy?! Wtedy kiedy całkiem przypadkowo ciebie zabiją?! Jesteś żałosny, nie chcę już tego słucham. Dowiem się prawdy. - puściłam jego dłoń i wróciłam do domu.
Chłopacy nie sprzątali długo. Wystarczyło im to, że wiem już za dużo, starannie więc pozbierali wszystko co do papierka i naboju. A tak przynajmniej im się wydawało. Wychodząc z domu z kubkiem gorącej czekolady znalazłam maleńką karteczkę leżącą niedaleko altany. Zapewne wiatr powiał ją kiedy leżała na stole. Podniosłam ją. Była to mapka naszego osiedla a na niej zaznaczony był dom Davida i Jen oraz jakiś budynek na końcu uliczki. Jeśli nie myliła mnie moja orientacja w terenie to właśnie w północnej części dzielnicy znajdowały się magazyny, gdzie zawsze odbywały się bójki i wojny gangów, o których szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie zaznaczony najgrubszą linią dom Jennifer. Mogę zrozumieć wszystko, nawet te magazyny, ale tego nie. Co w tym wszystkim miałaby robić moja przyjaciółka? Ta cała zabawa robiła się coraz bardziej chora i nie zamierzałam się w nią bawić ani chwili dłużej. Schowałam karteczkę do kieszeni swetra i wyszłam z ogrodu kierując się na plażę. Podczas spaceru rozmyślałam nad wszystkim, co wydarzyło się od czasu, kiedy w naszym domu powiedziane było, że Jen spotyka się z Davidem. Jamesa strasznie to ruszyło, na początku myślałam, że po prostu się zakochał i był zazdrosny, z czasem wyjaśniałam to nienawiścią do Davida. Teraz nie miałam zielonego pojęcia co się właściwie dzieje w życiu nas wszystkich. W pewnym momencie przede mną pojawił się piękny krajobraz. Lazurowe niebo i głęboko niebieskie morze rozświetlone było blaskiem czerwonego słońca. Usiadłam na delikatnym piasku podkulając kolana do ciała. Siedziałam wpatrzona w kolorowe niebo, gdy zauważyłam cień nade mną. Wystraszyłam się i nieświadomie lekko podskoczyłam.
- Boże, przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć, naprawdę przepraszam! - nade mną stał wysoki brunet z ładnie i delikatnie postawioną grzywką. Uśmiechnęłam się.
- Nic takiego się nie stało. Jesteś...? - zerknęłam pytająco na chłopaka. Zarumienił się uroczo.
- Shaun. Uczę się w równoległej klasie. Nie miałem pewności czy to ty, więc wolałem się upewnić. Mogę się dosiąść? - spojrzał na mnie i złożył wargi z szczery uśmiech.
- Jasne, siadaj. Jak widać to jednak ja. Co tu robisz?
- Wybrałem się na dłuższy spacer i jak zwykle zahaczyłem o swój ulubiony zakątek, a ciebie co tu sprowadza wieczorem, w dodatku samą?
- Cóż, podobna sprawa jak u ciebie, parę spraw się pokomplikowało i trzeba je przemyśleć. - spojrzałam prosto przed siebie. Morze pięknie szumiało, a ciepły wiatr muskał moje włosy.
- Niebezpiecznie jest tutaj o tej porze.
- Nic nie jest bardziej niebezpieczne niż posiadanie brata, który trzyma stosy broni w domu. - zaśmiałam się. - Dorosły.
- No tak, twoim bratem jest James Maslow. To raczej normalne z tą bronią, hm? - westchnął.
- Jak to normalne? - zdziwiłam się. Czyżby znowu ktoś obcy wiedział o tym wszystkim więcej niż ja?
- To ty nic nie wiesz? Rany, ludzie jednak czasami mają rację.
- Może mnie oświecisz, bo mój braciszek lubi się ze mną bawić z peleryną niewidką. - westchnęłam głośno. - Jakby nie patrzeć, to właśnie jesteś moją jedyną nadzieją na poznanie całej prawdy.
- Okej, zrobimy tak. Co już wiesz? - spojrzał na mnie wzrokiem, z którego wyczytałam szczere intencje i chęć bezinteresownej pomocy. Dzięki Bogu, że tacy ludzie jeszcze istnieją.
- Dzisiaj po południu znalazłam w altanie stosy papierów, map osiedli i zaznaczonych punktów oraz mnóstwo broni. Na dodatek mam też to. - wyjęłam z kieszeni karteczkę i podałam ją Shaunowi. Oglądał ją kilka sekund i wzruszył ramionami.
- Nie wiem o co chodzi z Jennifer, ale sądzę, że wiem o co poszło z Davidem. - odparł ciągle przewracając w dłoniach papierek.
- Zamieniam się w słuch. - zaplątałam ręce na nogach, które nadal zostawały przy moim ciele.
- Ludzie ciągle mówią, że istnieje podział w szkole. Zwolennicy Davida i zwolennicy Jamesa. Do niedawna nikt nie miał pojęcia skąd się to wzięło, jednak zagadka została wyjaśniona rok temu na szkolnej imprezie.
- Jeszcze rok temu nie interesowały mnie szkolne potańcówki. - przerwałam mu.
- Właśnie, dlatego też James mógł czuć się bezkarnie i nie był przez nikogo obserwowany. Miałem niestety przyjemność tam być, więc chcąc nie chcąc widziałem wszystko co się tam działo. Twój brat i Halley od kilku lat walczą ze sobą, jednak nikt nie wie co jest tego powodem. Tamtej nocy poszło o coś znacznie gorszego i doszło do strzelaniny.
- Czy James też strzelał? - spojrzał mu w oczy. Byłam przerażona.
- Tak, cała paczka Halleya i Maslowa brała w tym udział. Wyszedłem jak tylko zaczął się ogień a następnego dnia w szkole każdy mówił o tym, że przypadkowo Halley i Maslow zabili dziewczynę. Z tego co wiadomo celowali w kolesia, który chciał sprzedać ich wszystkich, niestety pod nogi podwinęła im się Katie, w której David był szaleńczo zakochany.
Słuchałam Shauna i nie wierzyłam w to, co słyszę. Jak to się mogło stać? Jak James mógł zmienić się w tak okrutnego człowieka? Co takiego zrobił Davidowi lub co on zrobił mu? Rozpłakałam się. Shaun rozłożył ramiona i kazał mi się w nie wtulić. Siedząc wtulona w chłopaka czułam jak płyną mi z oczu łzy pełne bólu i prawdy. Prawda, której nigdy nie chciał mi wyjawić James bolała najbardziej.
- Nie wiem kiedy on się zmienił w takiego brutala, Shaun.. - załkałam mocniej przytulając bruneta.
- On się nie zmienił, on zawsze taki był. Tak mi przykro, Lily. - mówiąc to delikatnie głaskał mnie po głowie. Nie wiem dlaczego pozwoliłam obcemu mi chłopakowi na to, aby mnie pocieszał, ale potrzebowałam kogoś, kto mnie zrozumie. Shaun właśnie kimś takim był. Umiał pocieszyć i słuchał jak nikt inny. Racja, stwierdzam to tylko po godzinnej rozmowie, ale obserwowałam go już od dłuższego czasu. Nigdy nie sprawiał wrażenia kogoś, kto chciałby zranić. Zawsze pomagał innym, w szkole nigdy nie widziałam, jak zachowywał się chamsko czy też nieuprzejmie. Każdy z moich znajomych naprawdę go lubił i cenił za otwartość. Czułam, że powoli zyskiwał w moich oczach szacunek i wielką sympatię. Wstałam i otrzepałam piasek ze swetra. Chłopak zrobił to samo. Wracając z plaży nie odezwał się ode mnie nawet słowem. Doskonale wiedział, że nie potrzebuję teraz rozmawiać. Czuł to, potrzebowałam ciszy. Pozwoliłam mu odprowadzić mnie do domu. Zatrzymaliśmy się pod bramą, pożegnaliśmy się po przyjacielsku i ruszyliśmy każdy w inną stronę. Stawiając stopy w progu domu bałam się jak nigdy. Zamknęłam za sobą drzwi, rzuciłam klucze na szafkę i przywitałam się z rodzicami i Maxem, którzy wrócili od dziadków. Mama wróciła zadowolona z wyjazdu, zaserwowała spaghetti, a ja rozmyślając nad wszystkim nie miałam ochoty jeść. Odeszłam od stołu zrezygnowała i popędziłam w kierunku pokoju Jamesa. Zastałam w nim całą bandę, to chyba idealny moment na poznanie całej prawdy. Wszyscy spojrzeli na mnie pytająco.
- Jesteście gangiem, tak?
- Nie wiem skąd to ci przyszło do głowy. - Kendall zaśmiał się.
- Nie rób scen, znam całą historię z wyjątkiem tego, o co poszło z Davidem kilka lat temu. Jak się nazywacie? - uśmiechnęłam się wrednie.
- Wiesz za dużo. - James westchnął i wyprosił mnie z pokoju.
- Wiem to, co powinnam wiedzieć od ciebie, a czego dowiaduję się od osób trzecich.
- Kto ci to powiedział?! - Carlos rzucił się na mnie w rękoma. Logan powstrzymał chłopaka od ciosu w policzek, który mógł mi zadać mulat.
- Jak widać nie wszyscy w tej budzie są zwolennikami was albo Halleya.
Wyszłam trzaskając drzwiami słysząc za sobą głośne krzyki i nawoływania, abym wróciła i powiedziała o kim mowa. Nie byłam jednak dziewczyną, która bezmyślnie wsypuje osoby, które mi pomogły. W tym wszystkim nie chodziło o to co robił James. Bolał mnie sposób w jaki okłamywał nie tylko mnie, ale i całą naszą rodzinę. Bałam się, Max jest szaleńczo wpatrzony w Jamesa i może popełnić ten sam błąd jak i nasz starszy brat. Wyszłam z domu, biegnąc trafiłam na park, na który nigdy nie zwracałam uwagi. Na jednej z ławek siedział chłopak w brązowej bluzie. Uśmiechnęłam się, wiedziałam kim jest. Podeszłam bliżej.
- Dziękuję. - spojrzał mu w oczy i zaniemówiłam. Chłopak zarumienił się.
- Wiesz dlaczego tu jestem?
- Wyszedłeś na spacer, proste. - zimną dłonią stukałam w drewniane oparcie.
- Od kilku dni widziałem, że potrzebujesz pomocy. Widziałem, że innych to nie obchodzi, że jesteś samotna. Naprawdę chcę ci pomóc. - spuścił głowę.
- Już pomogłeś. - podniosłam jego podbródek do góry.
- Po prostu porozmawiałem z tobą, nic wielkiego. - jego usta utworzyły zasmucony widok.
- Mogę ci się jakoś odwdzięczyć? - zerknęłam na bruneta.
- Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, kiedy jesteś ze mną. - czułam jak moje policzki zamiast marznąć robiły się coraz bardziej ciepłe. Z chwili na chwilę rumieniłam się coraz bardziej.
- Widzisz odbicie księżyca w tym stawie?
- Nie. - odparłam.
Chwycił moją dłoń i wskazał na nasze odbicia w wodzie.
- Dzisiaj jesteś nim ty. - spojrzał mi prosto w oczy i zaplątał moją dłoń w swojej. Moje oczy się zaszkliły. Poczułam się ważna, pierwszy raz w życiu byłam dla kogoś ważna.
O jejku. Końcówka rozdziału po prostu mnie zauroczyła. :'3 Strasznie się wciągnęłam na początku. Chciałam więcej i więcej, ale niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. :c Nigdy bym nie osądziła James'a o coś takiego. :o
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział. :)
Jakbyś mnie szukała na tt to teraz nazywam się @Nelleriss a nie @ShadowYourSlave. :)
Pozdrawiam. ^^
Już lubię tego Shauna *.* Nie spodziewałam się, że James by zabił (przypadkiem) dziewczynę o.O Wow. No dobra. Porobiło się, ale dzięki temu ciekawie jest *.* Rozdział zajebisty ^ ^ Czekam nn :*
OdpowiedzUsuńAwwwwwwww *.* Shaun! <3 Jezu.. James! :O Zabić? DZIEWCZYNĘ?! Ty bydlaku!!! Nawarzyli sobie piwa. :o
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały i czekam na następny!! ;* <3
James mógł zabić?! Serio?!
OdpowiedzUsuńOhohoh.. Szykuje się.
Świetny rozdział, końcówka zajebistaaa <3
Czekam nn ;*
Urocza końcówka!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa akcja, opowiadanie jest naprawdę wciągające!
Życzę weny na kolejne rozdziały.
~Ania.
Shaun jest słodki, kochany i uroczy. Zbyt uroczy... Zaczynam coś podejrzewać, ale spokojnie, to u mnie normalne.Piszesz świetnie, czekam na kolejne rozdziały
OdpowiedzUsuńpodoba mi się :D czuje ze będzie to najlepszy blog jaki czytam ;D
OdpowiedzUsuńNie wiem co się ze mną dzieje, nie potrafię się w ogóle do niczego zmotywowac, nawet di skomentowania blogów.
OdpowiedzUsuńAh... no to teraz akcja się rozkręca. Rzadko czytam opowiadania, z taką tematyką. Chyba potrzeba ich więcej ;)
Końcówka wspaniała, ale nie jestem zbyt przekonana do tego Shaun'a. Jakoś nie jestem zbytnio ufna
Czekam nn ;*
to na samym końcu było takie kochane <3 prawie się popłakałam <3
OdpowiedzUsuńShaun to jak z nieba ci spadł : D Carlos chciał cię udrzyć.. ? nie wierzę.. : c
sorka, że dpiero teraz dodaję, wybacz, wybacz, wybacz : c
czekam na nowy : * /@ForeverWithLos
Świetny rozdział. A końcówka była niesamowita. Taka romantyczna :* :D.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
Świetnie wszystko piszesz , dobrze dobrani bohaterowie , postaraj się aby te opowiadanie przeszło do najlepszych. Zrób to dla swoich fanów ❤. Czekam na następny rozdział. Pozdro xDD
OdpowiedzUsuńSwietne opo,czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy
OdpowiedzUsuńpowiem tak.. zarąbisty rozdzial *.* ile akcji i wgl ;3 i do tego ten Shauni ta cudowna końcówka *o* to bylo piękne <3 czekam na nastepny rozdzial B)
OdpowiedzUsuńHej :) Zostałaś u mnie nominowana http://nic-sie-nie-liczy-tylko-ty.blogspot.com/p/nagrody.html :)
OdpowiedzUsuńnominowałam cię do Liebster Awards : D
OdpowiedzUsuńhttp://your-trouble-my-trouble.blogspot.com/p/nominacja-do-liebster-award.html